czwartek, 29 grudnia 2011

Opodatkowanie i odzyskiwanie VAT w kontraktach zagranicznych po nowemu

Opodatkowanie i odzyskiwanie VAT w kontraktach zagranicznych po nowemu

Autorem artykułu jest Paweł Daniłów



Od 1 stycznia 2010 zmianie uległy zasady określania obowiązku VAT w przypadku świadczenia usług dla kontrahentów z Unii Euroepjskej oraz odzyskiwania podatku zapłaconego za zakup towarów w krajach UE.

23 października 2009 r. Sejm RP uchwalił nowelizację ustawy o podatku od towarów i usług, opublikowaną w Dzienniku Ustaw Nr 195, poz. 1504. Wprowadzone z dniem 1 stycznia 2010 r. zmiany dotyczą m.in.:

1. Miejsca świadczenia usług

Według nowej regulacji miejscem świadczenia (konsumpcji) usługi jest kraj siedziby podatnika - odbiorcy usługi.

Od powyższej zasady obowiązuje wyjątek dotyczący transakcji świadczonych na rzecz osób nie będących podatnikami (tj. w uproszczeniu osób nie prowadzących działalności gospodarczej). W takiej sytuacji podatek należny rozlicza jak poprzednio usługodawca.

Dotychczasowy sposób określania miejsca świadczenia usług obowiązuje ponadto w przypadku następujących usług:

- usług związanych z nieruchomościami gdzie miejscem świadczenia usług, w tym usług świadczonych przez pośredników czy rzeczoznawców jest miejsce położenia nieruchomości;

- usług transportowych gdzie miejscem świadczenia usług transportu pasażerów jest miejsce, gdzie odbywa się transport z uwzględnieniem pokonanych odległości;

- miejscem świadczenia usług transportowych na rzecz podmiotu niebędącego podatnikiem, którego rozpoczęcie i zakończenie odbywa się w dwóch różnych państwach członkowskich, jest miejsce w którym transport się rozpoczyna;

- usług elektronicznych i telekomunikacyjnych świadczonych na rzecz podmiotów niebędących podatnikami, posiadających siedzibę, stałe miejsce zamieszkania lub miejsce zwykłego pobytu na terytorium Wspólnoty, przez podatnika, który posiada siedzibę, stałe miejsce zamieszkania lub stałe miejsce prowadzenia działalności, z którego świadczy te usługi, poza terytorium Wspólnoty, a w przypadku braku takiej siedziby, stałego miejsca zamieszkania lub stałego miejsca prowadzenia działalności, posiada zwykłe miejsce prowadzenia działalności lub miejsce zwykłego pobytu poza terytorium Wspólnoty - miejscem świadczenia jest miejsce, gdzie podmioty te posiadają siedzibę, stałe miejsce zamieszkania lub miejsce zwykłego pobytu;

- usług turystyki gdzie miejscem świadczenia usług jest siedziba usługodawcy. W przypadku stałego świadczenia usług z miejsca innego niż siedziba usługodawcy, miejscem świadczenia usług będzie stałe miejsce zamieszkania lub prowadzenia działalności.

2. Zwrotu VAT z Unii Europejskiej

Jeszcze w 2009 r. wnioski o zwrot VAT podatnicy składali w kraju, w którym dokonywali zakupów. Wymagało to znajomości przepisów prawnych obcego państwa lub korzystania z pośrednictwa doradcy podatkowego lub biura rachunkowego.

Od 1 stycznia 2010 r. aby uzyskać zwrot podatku VAT od wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów i usług wystarczy złożyć wniosek w formie elektronicznej do właściwego, krajowego naczelnika urzędu skarbowego, który przekazuje wniosek do administracji podatkowej kraju, z którego domagamy się zwrotu podatku VAT.

Należy pamiętać, że zgodnie z przepisami Ósmej Dyrektywy Rady z dnia 6. grudnia 1979 r. oraz rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 24. grudnia 2009 r. (Dz. U. 2009 Nr 224, poz. 1801) obowiązującego także od 1. stycznia 2010 r. z wnioskiem o zwrot podatku można zwrócić się w przypadku okresu dłuższego niż 3 miesiące w skali roku podatkowego lub krótszego jeśli dotyczy to ostatnich miesięcy roku. Powoduje to ryzyko dla podatników, którym nie nadano numeru NIP w kraju, w którym dokonywali zakupów, a okres za który podmiot występuje o zwrot podatku jest krótszy niż 3 miesiące. W powyższej sytuacji podatnikowi nie przysługuje prawo zwrotu podatku VAT. Istotne więc staje się wówczas właściwe rozstrzygnięcie o momencie wystąpienia z wnioskiem o rejestrację na potrzeby podatku VAT w kraju w którym dokonywane są zakupy.

3. Kwartalnej informacji podsumowującej VAT-EU

Od 1 stycznia 2010r. polscy podatnicy zarejestrowani jako podatnicy VAT-EU zobowiązani są do przedstawiania informacji o wewnątrzspólnotowych dostawach towarów na rzecz zagranicznych podatników podatku od wartości dodanej.

Źródło: aktualności DP Synergia oraz Ustawa z dnia 23 października 2009r. o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług (Dz. U. nr 195, poz. 1504)

---

autor: Paweł Daniłów DP Synergia


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Regulacje prawne dotyczące zawodu pośrednika obrotu nieruchomości

Regulacje prawne dotyczące zawodu pośrednika obrotu nieruchomości

Autorem artykułu jest arti



Jest bardzo mało zawodów w Polsce tak dobrze zorganizowanych jak zawód pośrednika w obrocie nieruchomościami. Kupno nieruchomości to dla wielu osób ważna jesli nie jaważniejsza decyzja życiowa, więc dobrze, aby taką transakcję przeprowadził ktoś kompetentny.

W dobie gospodarki wolnorynkowej przejawem troski państwa o ten ważny sektor rynku, jakim jest rynek nieruchomości, było uchwalenie przez Sejm w dniu 21 sierpnia 1997 r. Ustawy o gospodarce nieruchomościami. Ustawa ta uporządkowała niemalże wszystkie zagadnienia dotyczące rynku nieruchomości, w tym sprawy związane z: podziałem i scalaniem, pierwokupem, wywłaszczaniem, zwrotem wywłaszczonych nieruchomości oraz ich wyceną. Nacisk położono na gospodarowanie nieruchomościami, których właścicielem jest skarb państwa oraz jednostki samorządu terytorialnego. Przede wszystkim jednak Ustawa uregulowała sytuację prawną osób obsługujących ten sektor gospodarki poprzez określenie, na czym polega działalność zawodowa w zakresie wyceny nieruchomości, zarządzania nieruchomościami i pośrednictwa w obrocie nieruchomościami

Nie są to zawody nowe, bowiem przecież i przed wejściem Ustawy w życie obsługiwały one rynek nieruchomości. Ustawa jedynie poprzez wprowadzenie systemu licencji stworzyła pewien wzorzec niezbędny do funkcjonowania tych zawodów. Działanie ustawodawcy nie było podyktowane chęcią ograniczenia dostępu do tych zawodów, a miało na celu zapewnienie wysokiego poziomu usług świadczonych przez osoby posiadające wysokie kwalifikacje. Wprowadzając licencje, państwo chroni interes podmiotów działających na rynku nieruchomości poprzez powierzenie obsługi tego rynku fachowcom posiadającym odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Określenie, dla wszystkich obsługujących ten rynek, jednakowych zasad działania, standardów zawodowych oraz odpowiedzialności za ich nieprzestrzeganie stanowić powinno rzetelną podbudowę do dalszego rozwoju tego sektora gospodarki.

Takie działanie państwa ma na celu zachęcenie potencjalnych inwestorów do zainteresowania się tym sektorem rynku i zwiększa bezpieczeństwo zainwestowanego przez nich kapitału. Doświadczenie zabrane w ciągu ponad 5 lat obowiązywania Ustawy wykazało konieczność dokonania w niej istotnych zmian, m.in. dotyczących działalności zawodowej. Zmiany te miały na celu podniesienie rangi zawodów obsługujących rynek nieruchomości, jak też umożliwienie im sprawniejszego działania. Ze względu na szeroki zakres zmian niemożliwe stało się wprowadzenie kolejnych nowelizacji. W związku z powyższym 28 listopada 2003 r. Sejm RP uchwalił Ustawę o zmianie ustawy o gospodarce nieruchomościami oraz o zmianie niektórych innych ustaw. Po licznych perturbacjach związanych z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, do którego Ustawę odesłał Prezydent RP, weszła ona w życie 22 września 2004 r. w międzyczasie likwidacji uległ Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Kompetencje Prezesa UMiRM, m.in. w zakresie wydawania i kontroli licencji zawodowych, przejął Minister właściwy do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej. Wszystkie przepisy regulujące działalność zawodową dotyczącą pośrednictwa w obrocie nieruchomościami ujęte w tym rozdziale odzwierciedlają aktualny stan prawny.

---

a.piskorz


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ojczyzna

Ojczyzna

Autorem artykułu jest AROKIS



To wypłynęło ze mnie. Bunt? Krzyk? Protest? Wiara? Strach, a może wręcz przerażenie? Miłość? Wierność? Poddanie? Ostrzeżenie? Krzyk? Wstyd? Zażenowanie? Patrzyłem, a we mnie krzyczało! To NIEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!! wciąż się we mnie drze jak oszalałe. Jest, boli, rozdziera, nie chce... Tak mi z tym trudno i źle...

OJCZYZNA

Polsko Rzeczpospolita, ty Ojczyzną jesteś moją,

Mą miłością, moją wiarą. Miejscem, gdzie się rany goją

Po potyczce z twoim wrogiem. Tutaj azyl znajdziesz pewny,

Uśmiech na twą twarz zagości – brwi wygładzi, gdyś był gniewny.

Teraz patrzysz na te pola łanem złotym ubarwione

I te lasy, i te bory liści suknią umajone,

Gzie orkiestra gra ptaszkowa, w dali wilga wody woła,

A nad głową wykręcają w ciszy orły dwa swe koła,

Gdzie jeziora swym błękitem nieba lica odbijają

I gór szczyty, hań we chmurach, swoje piki zanurzają

I gdzie morze piasek liże łasząc się jak pies pod stopy,

A na łąkach stoją szare, ugarnięte siana kopy.

Tedy patrzysz. Widzisz piękno. Wokół jeno same cuda…

Wolny człowiek w wolnym kraju!...

Myśli taka to ułuda.

Czego tylko okiem dotkniesz i co pięknym ci się wyda –

Już nie polskie, już nie twoje – aktem kupna ktoś to wydał.

Jeszcze przed Okrągłym Stołem wszystko to ukartowane

I co polskie, i co lepsze w obce ręce jest sprzedane.

Kradli, ciało twe szarpali, ma Ojczyzno ukochana.

Tedyś teraz pokrwawiona. Tedyś teraz poszarpana.

Mordy wilcze, tłuste tyłki w Sejmie sobie usadzają.

Jak naprawiać żeby zepsuć, jak ukarać uradzają,

By się kary nie bał złodziej województwo on sprzedając,

Bo to jest ich członek partii, a nie pierwszy lepszy zając.

A gdy go policja złapie, prokurator wnet wypuści:

Takie uchwalono prawo… Nie posiedzi se? – A juści!

Nie ma pracy ni pieniądza, no bo robić tu nie warto.

Nic się teraz nie opłaca. Jeśli…: tylko wypić warto.

Wczoraj Adaś w pierwszej klasie zemdlał, bo nie jadł śniadania;

Wczoraj poseł pod obrady zgłosił problem psów szczekania.

Renty babci nie starczało – rzut przez okno – akt rozpaczy…

Jak tu podnieść pensje posłom pewnie dzisiaj Sejm rozpatrzy.

Młodzież chce wyjeżdżać z kraju? - A cholerę w bok! Niech jedzie.

Ukraińców się zaprosi i na pewno jakoś będzie.

No i dobra, bo ci młodzi chcieli patrzeć nam na ręce.

Teraz, bez tej ich kontroli, ukradniemy jeszcze więcej.

Ale najpierw dzielmy stołki. Te wysokie. Te przy żłobie.

Żeby każdy z towarzyszy mógł do syta pojeść sobie

I zaprosić do biesiady tych, którymi posteruje -

Szantaż albo fest łapówa i już gościu się prostuje:

Sprzedajemy! Będzie przelew. Niemiec kupi Zakopane.

Na Bahamach masz pieniądze – podpisz. Tutaj. Nie bądź wałem…

Telewizja i gazety... – Roztrąbili. Dziennikarze…

Jeszcze mają własne głowy, a szukają nowych wrażeń.

Tak jak ranne stoisz zwierzę, moja Polsko oniemiała,

Że Cię Polak nożem w plecy… Tego się nie spodziewałaś…

Bóg i honor, i Ojczyzna na sztandarach rodak nosił.

Wroga Ruskie łby jak zboże szablą polski żołnierz kosił!

Dzisiaj szabli, ni żołnierza, ni honoru tutaj nie ma.

Jest Ojczyzna, którą tylko z góry łzami Bóg polewa.

Hej! Rodaku! Otwórz oczy! Obudź serce, weź we dłonie

Kosę! Czas ją na sztorc przekuć! Wawrzyn czeka na twe skronie!

Nadszedł czas sprawiedliwości. Trza nam ruszyć, zabrać taczki –

Polityków załadować. Na gnój wywieść, między kaczki!

Z gniewu bicz ukręcić trzeba i rozpędzić w cztery strony

Chory układ wrogich ludzi. Kosą ciąć wrzód zaogniony!

Nowe prawa ustanowić, co szacunek będą miały.

Nowych, młodych wybrać trzeba, aby dostąpili chwały:

Odebrali to, co polskie. Kraj w szacunku umocnili,

By Germanie, czy Rusini łapy z dala swe trzymali

I Unici, ci brukselscy, także nie ryzykowali.

My są z centrum Europy i iść do niej nie musimy.

Tu żyjemy od pokoleń – umieramy i rodzimy.

Różni nas tu najeżdżali. Okupanci nas gnębili.

Chcieli zlikwidować Naród. A my są! Nas nie zniszczyli!

Zauważyć oni muszą, bo to ta historii strona:

Polak nigdy nie wyskoczył żadnej sroce z pod ogona!

Czas zakończyć te wojaczki, co bez chwały, bo nie nasze.

Polska krew tam, w obcym piachu? Chłopcy! Do dom! A w kamasze

Wszystkich młodych: uczyć walki! Polsce potrzeba żołnierza,

Co obroni, jeśli trzeba, bez szyszaka i puklerza…

Toż Ojczyźnie trzeba siły i do pracy i zabawy,

By nie deptał polskiej ziemi żaden obcy bez obawy!

Modlę się do Jasnogórskiej: pomóż Matko, Tyś królowa,

Aby dane było Polsce znów urodzić się od nowa,

By koronny, złoty czepiec wiecznie Orzeł miał na głowie

I, że już na całym świecie, „głupi Polak” nikt nie powie.

Bądźmy dumni żeśmy Lachy, bo dziejowy nurt tak sprawił,

Żeśmy zawsze kark prężyli. Bóg Ojczyźnie błogosławił:

Na papieskie wyniósł trony krew z krwi naszej, ciało z ciała!

Spójrz Narodzie: Twoim dzieciom nawet w niebie mir i chwała!

28.06.2006 r.

2316

---

ANDRZEJ AROKIS

www.domowezwierzadko.blogspot.com

kwatermistrz@poczta.onet.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Spartakus jest przeciw Traktatowi Lizbońskiemu

Spartakus jest przeciw Traktatowi Lizbońskiemu

Autorem artykułu jest Robert Kupc



Kwestia Traktatu Lizbońskiego już od dawna wzbudza wiele emocji, niestety jedynie wśród wtajemniczonych. Obecnie temat ten jest bardziej aktualny niż kiedykolwiek, postanowiłem więc przedstawić nieco własnych przemyśleń...

Europa od jakiegoś czasu po raz kolejny stoi przed obliczem totalitaryzmu, demokracja broni się już resztkami sił, społeczeństwo żyje w nieświadomości i systematycznie jest otumaniane przez propagandę, państwa należące do wspólnoty znajdują się o mały kroczek od utraty suwerenności, wydaje się, że wszystko łącznie z rynkiem i polityką zdominowały korporacje. Wchodzimy w nowy etap w dziejach ludzkości, nowy, doskonalszy, zbiurokratyzowany totalitaryzm. Temat Traktatu Lizbońskiego jest obecnie bardziej aktualny niż kiedykolwiek, postanowiłem więc przedstawić nieco własnych przemyśleń...

Czym jest Traktat Lizboński? Od jakiegoś czasu, od czasu do czasu, można o nim usłyszeć w wiadomościach w telewizji, w radiu, przeczytać w gazetach, internecie. Zwykle są to informacje typu: "X krajów członkowskich UE wyraziło już zgodę na ratyfikowanie traktatu"; "Traktat Lizboński czeka już tylko na podpis prezydenta RP"; "większość polityków zgodnie stwierdza, że Traktat Lizboński jest fajny"; "Sarkozy nalega by prezydent RP podpisał traktat"; "Lech Kaczyński czeka na wyniki referendum w Irlandii odnośnie dokumentu"; "Lech Kaczyński czeka na decyzje prezydentów Czech i Niemiec w tej sprawie"; itd, itp...

Czym jest Traktat Lizboński? Czy to coś ważnego? Co zmieni traktat?

No wiec dokument ten jest umową zawierającą monstrualną kompilację aktów prawnych, które autentycznie odbiorą państwom możliwość samo decydowania o sobie. Celem Traktatu Lizbońskiego jest nadanie Euro Parlamentowi zwierzchniej władzy nad wszystkimi krajami UE. Oznacza to, że biurokracja europejska będzie mogła bez żadnych ograniczeń narzucać wszystkim mieszkańcom Unii Europejskiej swoje przepisy, najprawdopodobniej ów biurokracja będzie miała kontrolę nad wszystkimi sferami państwa, każdego państwa! Sejm, senat, prezydent nie bedą miały nic do gadania, powstanie jeden, wspólny, zbiurokratyzowany, scentralizowany, europejski aparat rządzenia. Oznacza to utratę suwerenności, niepodległości państw. Niektórzy twierdzą, że przesadzam mówiąc o kolejnych rozbiorach ale dokument pod którym niedługo znajdzie się podpis prezydenta Lecha Kaczyńskiego (pszypuszczam że nastąpi to wkrótce po wyborach do Parlamentu Europejskiego) w gruncie rzeczy nie różni się od traktatu rozbiorowego z 1772.

Pod dokumentem podpisała się stanowcza większość posłów z obecnego składu parlamentu RP, ponad 380 autografów, wszystkie najpopularniejsze facjaty z polskiej sceny politycznej. Oprócz Polski dokumentu nie ratyfikowali także Czesi, Niemcy (również brakuje im tylko podpisów głów państwa) oraz Irlandia, w której przeprowadzone ma być drugie już referendum w tej sprawie. Za pierwszym razem Irlandczycy powiedzieli "NIE" ale faszystów z euro komuny to nie zraziło, po prostu nie uznano wyniku i stąd właśnie drugie referendum. Nasuwa mi się pytanie, ile razy mają zamiar powtarzać referendum na zielonej wyspie; zapewne aż do sakramentalnego "tak". Skoro jesteśmy już przy kwestii referendum to siłą rzeczy nasuwa się kolejne pytanie, mianowicie dlaczego przeprowadzono je tylko w Irlandii, w pozostałych krajach to politycy podejmują decyzję w tej sprawie. Myślę sobie, że sprawa jest dość istotna, właściwie to mówimy o metamorfozie oblicza europy, nie pytając nawet o zdanie jej mieszkańców, mało tego można odnieść wrażenie, że cała sprawa jest utrzymywana w tajemnicy przed opinią publiczną. Media podają jak już wcześniej z resztą wspomniałem jedynie najmniej istotne kwestie, nikt nie mówi o co tak na prawdę chodzi w tym całym Traktacie Lizbońskim, politycy jak zawsze rżną głupa, a społeczeństwo pochłoniete jest zgłębianiem prywatnosci Jolanty Rutowicz i Dody Elektrody. Wszystko to przyprawia mnie o ciary na plecach.

Deficyt demokracji w UE jest według mnie bardzo wyraźny, podobnie jest z wolnym rynkiem ale o tym za chwilę. Najpierw wspomnę o zwolennikach traktatu, no więc Traktat Lizboński ma oczywiście swoich zwolenników, są nimi głównie sympatycy globalizmu. "Przecież fajnie było by mieć jeden wspólny aparat rządzenia, ujednolicone przepisy, handel wewnątrz wspólnotowy byłby jescze łatwiejszy, wolny rynek wolniejszy, bla, bla, bla". Zawsze byłem zwolennikiem globalizmu, zawsze uważałem, że powinno istnieć tylko jedno państwo "Ziemia" i jedno społeczeństwo "Ziemianie". Brzmi to fajnie, idyllicznie wręcz, ale jedna władza znaczy "władza absolutna", nie podlegająca jakiejkolwiek kontroli, nienaruszalna i niepodważalna, ta właśnie refleksja sprawiła że nabrałem sporo dystansu do idei globalistycznej. Zastanówcie się czy chcielibyście mieć nad sobą taką instytucję, ja osobiście uważam, że nie istnieje w ogóle coś takiego jak dobra władza, każda władza jest zła z natury rzeczy, władza absolutna natomiast to zło absolutne. To tyle jeżeli chodzi o filozofię :) Czy przepisy produkowane przez biurokrację UE są fajne? czy wspierają handel wewnątrz wspólnotowy? import? eksport? WOLNY RYNEK??? ...NIE, NIE, NIE, NIE Każdy kto zajmuje się handlem zareagował by śmiechem na powyższe pytania, bo wie doskonale o dziesiątkach, setkach wymagań, kontroli jakości, certyfikatach, dyrektywach, badaniach, inspekcjach, przepisach jakie musi spełniać i posiadać towar, firma czy osoba prowadząca działalność gospodarczą. Najciężej jest sprowadzić coś spoza UE, importerzy są po prostu zasypywani biurokracją. Poradzić sobie z tym jest w stanie tylko naprawdę dobrze prosperująca duża firma, którą stać na zatrudnienie sztabu ludzi, albo człowiek "orkiestra" P: Eksport: tu sprawa ma się tragicznie, zwłaszcza gdy rozpatruje się kwestię kraju zwanego Polską. Polscy producenci od pierwszych chwil naszej obecności w UE traktowani są dziwnymi i niezrozumiałymi dla mnie ograniczeniami. "Babunia" Unia mówi "możecie wyprodukować tylko tyle a tyle mleka, tyle a tyle cukru, tyle a tyle węgla, złowić tyle a tyle śledzi, tyle a tyle dorsza itd. Jeżeli przekroczycie limit, dostaniecie karę, bo nie wolno przekraczać limitu" P: I tak o to w dniu dzisiejszym sprowadzamy sobie cukier, mleko, węgiel itd. głównie od naszego zachodniego sąsiada, na którego nie nałożono takich ograniczeń, więc jest w stanie wyprodukować dość mleka i cukru dla siebie, a nawet więcej, i całą nadprodukcję może przeznaczyć na eksport np. do Polski, która mogła by zalać mlekiem pół europy gdyby nie ten "WOLNY RYNEK" hahah, czysta abstrakcja, nic dodać, nic ująć.

Dlaczego tak jest? moja odpowiedź na to pytanie jest taka: Unia Europejska wspiera korporacje, a nawet działa na ich zlecenie i za ich pieniądze jak mniemam. Przepisy unijne pomagają niszczyć konkurencję na rzecz sieci korporacyjnej. Najsłabsze firmy i przedsiębiorstwa upadają same, natomiast tzw. średnie, a nawet duże wykańcza się przy pomocy prawa. Najperfidniejszym przykładem takiego działania sojuszu europejskiej biurokracji i korporacji jest również utrzrymywany w wielkiej tajemnicy tzw. CODEX ALIMENTARIUS. Temat jest obszerny i nie chcę mi się jeszcze bardziej w tej chwili rozpisywać, sugeruję wpisać frazę w google. W skrócie tylko powiem, że dokument zawiera przepisy zakazujące i ograniczające stosowanie, handlowanie i produkowanie czy hodowanie naturalnych środków leczniczych. Jest w nim mowa o ziołach, witaminach, pierwiastkach chemicznych, a nawet owocach i warzywach. Co więcej można w nim znaleźć NAKAZY w myśl których wszelka żywność ma być faszerowana pestycydami, sterydami i hodowana na bazie sztucznie uzyskiwanego materiału genetycznego. Zagrywka w stylu "Monsanto", największego światowego monopolisty na rynku żywnościowym, więcej o tej korporacji dowiesz się z tego filmu: http://redpill.blox.pl/2009/03/SWINSKI-PATENT-MONSANTO.html . Z całym tym spiskiem (bo tak należy to nazwać) nie sposób nie skojarzyć koncernów farmaceutycznych, którym jak powszechnie wiadomo na zniszczeniu tradycyjnej medycyny naturalnej zależy najbardziej. Cały dokument powstał oczywiście w sferze struktur unijnych, ma wejść w życie 31go grudnia tego roku, a w mediach nawet nie usłyszycie wzmianki o tym przestępstwie P: Zobaczycie za to i usłyszycie o wielu chorobach, zagrożeniach epidemiami, konieczności zaszczepienia się na taką a taką ewentualność, reklemy powiedzą Ci natomiast jaką pigułkę łyknąć na wypadek bólu głowy, zęba, stawów, depresji i wielu innych groźnych dolegliwości. Farmaceutyki pomogą rzucić palenie, schudnąć i zrobić kupę. Dzisiejsze reklamy farmaceutyków zawierają także wiele "wartościowych" wskazówek jak zdiagnozować dowolną chorobę, np. od teraz każda biegunka to grypa żołądkowa: "(...)Masz rozwolnienie?! To tzw. GRYPA ŻOŁĄDKOWA!!!(...)", nie pamiętam czego to jest reklama. Niebawem zapewne będzie można usłyszeć: "Chce Ci się kupę?! To ROZWOLNIENIE!!! Zjedz pigułkę". Cała ta sprawa śmierdzi "kasiorą", choć wielu powie na pewno, że wypisuję jakieś cuda nie wida, że niby Unia Europejska współpracuje z koncernami farmaceutycznymi i żywnościowymi w celu zniszczenia naturalnej medycyny i żywności !? Otóż tak właśnie jest i celowo jest to ukrywane przed opinią publiczną, 31 grudnia bieżącego roku: zapamiętajcie tę datę. Sporo informacji na temat CODEX ALIMENTARIUS można znaleźć na YouTubie i polskiej stronie http://www.stopcodex.pl/ . Jeżli wciąż nie wierzycie to proszę zajrzeć tutaj: http://www.eu-referendum.org/polski/petitions/natural_remedies_info.html , jest to polskojęzyczna sekcja witryny "European Referendum Initiative" gdzie, jak nie trudno się domyśleć można złożyć petycję na rzecz przeprowadzenia referendum w sprawie CODEX ALIMENTARIUS, a także dowiedzieć się czym on jest. Wszystko jest ładnie i przejrzyście przedstawione w jednym miejscu, do którego podałem bezpośredni link. Potrzeba miliona petycji spośród 27 krajów Unii by przeprowadzić referendum, tyle że media w całej europie milczą na ten temat, jak ludzie mogą zgłaszać petycje na rzecz referendum w sprawie, o której istnieniu nie mają pojęcia ! Miałem się o tym nie rozpisywać :), chyba powinienem zatem wrócić już do tematu... Korupcja w Euro Parlamencie, kupczenie przepisami na rzecz korporacji, mam nadzieję że udało mi się to wykazać. Jaki ma to związek z Traktatem Lizbońskim? Tak samo krytyczny jak wszystkie wymienione wcześniej argumenty...

...Co będzie gdy cała władza Europy spocznie w rękach Parlamentu UE, który za nic ma demokrację, wolny rynek i dobro społeczeństwa, który przy pomocy prawa i biurokracji zyska nieograniczoną moc niszczenia wszystkiego co nie leży w jego korupcyjnej, korporacyjnej sferze interesów ?! Traktat Lizboński jest "zielonym światłem" dla wprowadzenia takiego właśnie stanu rzeczy, a wszystko wskazuje na to, że zostanie on wprowadzony, czy nam się to podoba czy nie ! Dlaczego? Ponieważ politycy już nadzwyczaj zgodnie podjęli decyzję w tej sprawie ! Dlaczego? Być może dlatego, że demokracja jest tylko iluzją...

ZŁÓŻ SWÓJ PODPIS W PETYCJI O ODRZUCENIE TRAKTATU LIZBOŃSKIEGO.
http://www.eu-referendum.org/polski/index.html

I JESZCZE RAZ PETYCJA NA RZECZ REFERENDUM W SPRAWIE MEDYCYNY NATURALNEJ :)
http://www.eu-referendum.org/polski/petitions/natural_remedies_info.html

---

Artelis - serwis z artykułami


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wotum narodu, wotum państwa?

Wotum narodu, wotum państwa?

Autorem artykułu jest Artur Stępkowski



Artykuł, który napisałem 12 lutego 2007, ale wciąż jest aktualny. Świątynia Opatrzności Bożej - prawdziwe dzieje.
30 stycznia 2007 roku prezydent Polski Lech Kaczyński podpisał ustawę budżetową, która m.in. przekazuje 40 milionów złotych na Świątynię Opatrzności Bożej. Socjaliści pobożni przyklasnęli tej "dotacji" natomiast socjalistów antyklerykalnych zalała (czerwona???) krew.

Jak zwykle w przypadku, gdy mamy do czynienia z walką dwóch mafii o pieniądze nie pokazuje się faktów. Ale po co opinii publicznej fakty? Wystarczy przecież nakarmić ją gładkimi formułkami, a leniwa tłuszcza łyknie wszystko skwapliwie nie zastanawiając się nad tym (nie mówiąc już o sprawdzaniu czegokolwiek).

A jak to było z ŚOB? Po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja, posłowie na sejm wydali uchwałę, na mocy której naród polski został zobowiązany do budowy ponadwyznaniowej świątyni. Budowa miała być oparta w 100% o dobrowolne datki. Niestety plany te pokrzyżowały rozbiory.

Po odzyskaniu niepodległości Sejm Rzeczypospolitej wrócił do pomysłu sprzed ponad 100 lat, zmieniając jednakże "trochę" warunki. Uchwała z 17 marca 1921 r. przewidywała finansowanie budowy świątyni głównie z budżetu państwa. Oczywiście świątynia miała być już wyłącznie katolicka. Po wybudowaniu kościół wraz z terenem miał przejść na własność Archidiecezji Warszawskiej. Ogłoszono konkurs dla architektów, który zakończył się w 1932 roku, a przygotowania do budowy rozpoczęto w 1939 roku (swoją drogą ciekawe, dlaczego trwało to tak długo. Jeżeli ktoś wie coś na ten temat, to proszę o kontakt.). Wojna spowodowała, że do rozpoczęcia prac nie doszło.

W czasach PRL-u Kościół Katolicki dwa razy podchodził do tematu budowy ŚOB. Najpierw w 1947 roku za sprawą prymasa Augusta Hlonda. Wraz z jego smiercią temat upadł. Później, w latach siedemdziesiątych z polecenia prymasa Stefana Wyszyńskiego. Co ciekawe, ta próba była jak najbardziej udana. Kościół pw. Opatrzności Bożej znajduje się w Warszawie przy ulicy Dickensa 5. Był konsekrowany w 1979 roku, a prymas Wyszyński uznał go za wypełnienie wotum z Konstytucji 3 Maja. Dla niedowiarków link do strony tego kościoła.

Wydaje się, że powinno to zakończyć całą sprawę. Jednak nowy prymas, kardynał Glemp uznał inaczej. Od początku swojego urzędowania zabiegał o budowę tej świątyni. Doprowadził do tego, że w 1998 Sejm RP wydał uchwałę w sprawie budowy w Warszawie Świątyni Opatrzności Bożej. W 2001 roku rozpoczęła się budowa tego architektonicznego potworka.

Wróćmy do teraźniejszości. Sejm uchwalił budżet, a prezydent go podpisał. Zapisano w nim 40 milionów na ŚOB. Jednak nie na budowę, tylko na utworzenie muzeum i biblioteki. Plotki głoszą, że Glemp jak się o tym dowiedział, to o mało nie dostał apopleksji. Do ukończenia stanu surowego brakuje mu ponad 30 milionów, a rząd rzuca mu jałmużnę na książki i pamiątki po papieżu?

Podsumowując, banda kato-socjalistów chciała zrobić dobrze prymasowi i dać mu trochę publicznej kasy na zbudowanie świątyni dziękczynnej (która miała być ponadwyznaniowa, a poza tym już dawno została zbudowana), ale niestety nie zrobili tego jak należy. Ciekawe kto za to znalazł się na dywaniku u Glempa?
---

Artur Stępkowski
autor bloga Zapiski Wolnościowego Antyklerykała
http://antyklerykal.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sejmokracja

Sejmokracja

Autorem artykułu jest Monika Czaplicka



Historia vita magistra est jak powiedzieli by starożytni. Ale nie tylko. Lubi się też powtarzać. Może warto jednak czasem spojrzeć za siebie, żeby nauczyć się czegoś od minionych pokoleń?

Sejmokracja Zmierzamy do ustroju dwupartyjnego. Bo jeśli PiS jest w stanie podburzyć wszystkie partie przeciw sobie, to naprawdę świat się wali. Czy prawica czy lewica wszystkich wkurza kaczorzyca – jak mawia idiotyczny ‘wierszyk’. Gazety wspominały o kryzysie demokracji. Ale chyba lepiej oddaje całą aferę sejmową hasło złotej Polski – liberum veto. Wolne nie pozwalam pasuje do konwencji awantury, kto, kiedy i na co ma głosować. Przypomnijmy, że partia rządząca chce uniemożliwić przyjęcie budżetu, aby odbyły się przedterminowe wybory. Opozycji to zaszkodzi (czy ze względu na klauzulę zaporową, czy ze względu na ideologię, aby Polsce było lepiej). Dlatego starała się aby 2 czytanie (ścieżka legistracyjna poniżej) odbyło się w ciągu najbliższych dni. Na wniosek Romana Giertycha (LPR) marszałek sejmu Marek Jurek (PiS) nieraczył nawet odpowiedzieć. Wyniknęła awantura. W czasie gdy marszałek przechadzał się po sejmie, wredna opozycja przegłosowała szybsze głosowanie nad szybszym czytaniem. Jako, że kolegów z partii Kaczek nie było, wynik głosowania był prawie jednomyślny. Ktoś jednak zawiadomił odpowiednie władze i za plecami wice marszałka prowadzącego obrady Marka Kotlinowskiego (LPR) wyrósł marszałek. Przerwał obrady (czy miał do tego prawo, choć kolej była Kotlinowskiego? – nie wiadomo) i zawiesił do poranka. Cyrku ciąg dalszy, czyli przeciąganie głosowania nad drugim czytaniem. Czas leciał. Opozycja, w strachu przed zabarykadowaniem sali obrad postanowiła czuwać. I tak obok SLD byli PO-wcy, a nawet posłowie z LPR. Marszałek zablokował komisje (w tym finansową), bo mogłaby odbywać się dywersja albo jakieś sabotaże. W końcu jednak Konwent Seniorów ustalił datę głosowania (o to 2 czytanie) na termin, kiedy czytanie, według opozycji, miało się odbyć. Skróciło to czas krążenia ustawy, ale zobaczymy czy coś pomogło. Tak czy inaczej sejm zaczyna żyć sam sobie. Amuzo. Pytane tylko czy cieszyć się, że opozycja się integruje wspólnym barykadowaniem sali obrad, czy smucić, że czekają nas jeszcze prawie 4 lata takich rozgrywek. Chyba, że wcześniejsze wybory, ale to zupełnie inna bajka.. Przewrót majowy Nikt nie lubi dzielić się władzą, a tym bardziej dominanci i ludzie o zapędach tyrańskich. Do takich na pewno zaliczę Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ma wiele wspólnego z ‘wielkim’ mężem stanu – Józefem Piłsudzkim. Moje przemyślenia potwierdziły się podczas lekcji historii. Gdyby Hitler uczył się od Napoleona, wiedziałby, że zdobywanie Moskwy to ciężki kawał chleba. Gdyby Kaczyński uczył się od Piłsudzkiego, wiedziałby, że prowadzi kraj do krachu. Zacznę jednak od różnic. Piłsudzki to czasy międzywojenne (18-39), Kaczyński to raptem koniec 2005 roku. Pierwszy zdobył władzę zamachem stanu, drugi dzięki demokratycznym wyborom. Każdy popiera inną ideologię. Kaczyński narodowo-ludową, Piłsudzki wręcz przeciwnie endecję zwalczał. Ale to co najbardziej panów łączy to monopolizacja władzy. Bo przecież jak naprawiać państwo to tylko dzięki własnej pracy. Sojusznicy są dziś, jutro ich nie ma. Jeśli masz na kimś polecać, polegaj na sobie. Dlatego koalicja PO-PiS nie ma szans, a Piłsudzki nie myślał o współpracy z lewicą, choć ta popierała go w działaniach podczas przewrotu. Co ciekawe, dotychczasowi wrogowie nagle awansowali na sprzymierzeńców. Czyż nasi radośni i radykalni populiści (o kim mowa- wiadomo) z 2005 roku i konserwatyści z 1926 nie mają wiele wspólnego? Nagle stali się partnerami. Zaskakujący zwrot… Ale jak już wiemy sojusze nie są nadrzędnym celem w tej polityce. Są tylko środkiem do przejęcia całkowitej władzy i są niestety niezbędne dla utrzymania władzy. Złotym środkiem jest zwodzenie opinii publicznej (czego właśnie jesteśmy świadkami), uwodzenie głównych ‘mózgów’ partii, czyli specjalistów w dziedzinach, w których własnych brak i lawirowanie między poszczególnymi koalicjami i sojuszami dla lepszego efektu i imaginacji stałości i zabezpieczenia. Dopóki w kraju nie jest gorzej co z tego, że główni działacze PO zasilają szeregi PiS? To jakby zalążek partnerstwa. Ale wyzyskiwanie drugiego to pasożytnictwo, a nie współbiesiadnictwo (gdyby odnieść to do ekologii). Skoro ministrem jest ktoś z innej partii oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że PiS własnego GODNEGO przedstawiciela nie ma. Więc po co mi rząd składający się z opozycji? W 1926 roku Piłsudzki stosował tę taktykę z niemniejszą fantazją niż Kaczyński. Trzeba jednak zaznaczyć, że efektem jego działań (choć również i innych czynników) był wielki kryzys w państwie Polskim. Bo do czego może prowadzić etyka przekonań, a nie etyka odpowiedzialności? Chyba tylko ku gorszemu. Jestem trzy razy na NIE! Rok 2006 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Sienkiewicz przewidział potop ognia i mieczem Wołodyjowskiego, a ja widzę czarno nasz rząd. Moje pierwsze ‘nie’ idzie dla wcześniejszych wyborów. Lepszy kiepski rząd niż jego brak, a tym bardziej monopartyjność populistów. Drugie ‘nie’ idzie dla polityki obecnej partii rządzącej. Wybieranie koalicjanta/ów, to nie licytacja ‘kto da więcej’, ale otwarta rozmowa. Przynajmniej w teorii. Bo w praktyce widać, jak Jarosław Kaczyński gra na zwłokę i kolaboracje żądając coraz więcej i więcej od potencjalnych partnerów dając coraz mniej. SMS-y do dziennikarzy: „Rozpoczynamy dodruk plakatów’ czy błyskawiczne rozliczenie się z kampanii wyborczej (bez tego nie dostanie się nowej kasy), to chyba nie przypadkowy splot wydarzeń. Dodajmy do tego PR rządu, czyli naszego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Jedyny mankament tej funkcji? Koliduje z byciem szefem rządu. Dlatego jako przywódca jest do niczego, ale pokazywać się w mediach uwielbia. Cóż – rozminął się z powołaniem. Występy w ‘telewizji’ Trwam czy ‘radiu’ Maryja? Wszystkie moherowe babcie słuchają. A potem to one idą głosować po niedzielnej mszy, bo nikomu innemu się nie chce. Moher ma w tym państwie siłę. Trzeba jednak pocieszyć się, że tam gdzie jest władza i kłótnie być muszą. W partii rządzącej krystalizuje się.. trójpodział władzy. Obóz prezydencki, z Lechem Kaczyńskim na czele, obóz centropopulistczny, czyli Jarosław Kaczyński z Ludwikiem Dornem i obóz wolnej amerykanki, nieokreślony jeszcze, z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem i Władysławem Walendziakiem. Mimo wszystko centralizacje władzy, monopolizacja, populizm i demagogia dostają moje trzecie, wielkie ‘nie’. Chce konkretów programów dla bezrobotnych, a nie becikowego. Chce obiecanych mieszkań, a nie awantur w sejmie, chce koalicji z PO, a nie Leppera na wicepremiera (O BOŻE!) i chce spełnienia obietnic wyborczych, a nie opłacania 2 ministrów na raz!* Niżej podpisana Monika Czaplicka * przy wymianie ministra, ustępujący otrzymuje 3 miesięczną odprawę kilkunastu tysięcy złotych, a desygnowany otrzymuje normalną pensję. Z naszych podatków opłacamy więc chwilowo dwie panie minister skarbu. Ale na profesor Gilowską mogę płacić dwa razy tyle, byle wprowadziła podatek liniowy.. Słowniczek: Sejmokracja – pot. Nadmierny wpływ władzy ustawodawczej, np. sejmu, na rządzenie państwem. (sejm + -kracja) Ścieżka legistracyjna – czyli droga jaką przechodzi ustawa. Ustawę mogą stworzyć: Grupa stu tysięcy osób lub 15 posłów lub senat lub prezydent lub rada ministrów. Po utworzeniu następuje 1 czytanie w komisjach (odpowiedzialnych za daną działkę, np. finansów). Debata ogólna i uzasadnienie (a po co ta ustawa). Potem 2 czytanie odbywa się już w sejmie. Komisja robi sprawozdanie ze swojego czytania, a posłowie sobie troszkę pogadają i mogą nanieść poprawki. Po poprawkach następuje proces od czytania 1 w komisjach. Ostatni krok w sejmie (na razie) to 3 czytanie. Po nim następuje głosowanie. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem i ustawa przegłosowana, idzie do senatu. Tam mają 30 dni naniesienie poprawek. Po tym terminie ustawa albo wraca do punktu wyjścia czyli komisji lub wędruje prosto do prezydenta. On może ją podpisać lub zawetować (termin również 30 dni). Jak podpisze, to sprawa z głowy, ustawa idzie do odpowiedniego organu wykonawczego i czeka na wykonanie, a jeśli nie, to znowu wraca do sejmu. Tym razem uparci posłowie, jeśli zbiorą się w liczbie 50% wszystkich +1 poseł i 2/3 (66%) z nich zagłosuje, że ustawa jest dobra i ma przejść, to przechodzi. I rusza do organu wykonawczego. Krótko mówiąc- wszystko zależy od sejmu. Etyka przekonań – wg. Maxa Webera to stawianie na pierwszym miejscu wyznawanej ideologii. Jej realizacja jest ważniejsza niż ewentualne skutki uboczne polityczne czy społeczne. Etyka odpowiedzialności – ważniejsza od przekonań polityka jest jego odpowiedzialność za losy powierzonej mu społeczności. Definicja autorstwa Webera. Populista – ktoś kto obiecuje gruszki na wierzbie. Def. metoda walki politycznej polegająca na składaniu nierealistycznych obietnic prostych rozwiązań najtrudniejszych nawet problemów oraz demagogicznej krytyce innych partii, grup i środowisk politycznych. PR – public relations, czyli osoba / grupa osób odpowiedzialnych za wizerunek medialny firmy / osoby / partii.

---

oryginał


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl